niedziela, 18 grudnia 2011

Intensywny czas!

Zamiast się uczyć do ostatniego egzaminu przed Bożym Narodzeniem postanowiłam napisać kolejny wpis, bo już dawno tego nie robiłam, a naprawdę sporo się u mnie dzieje:) tak wiele, że nawet nie wiem od czego mam zacząć...
Pod koniec listopada zaczęła mi się sesja egzaminacyjna, która trwa długo i jest dla mnie bardzo męcząca z kilku względów: język, formy pytań egzaminacyjnych czy też zakres materiału. Ale jak na razie zdaję wszystko na bieżąco, więc bardzo mnie to cieszy:)
Właśnie z powodu nauki nie mogłam uczestniczyć w wypadzie znajomych do Granady, ale bardzo przyjemna wizyta mi to zrekompensowała:P państwo Padło raczyło mnie odwiedzić i ich odwiedziny sprawiły mi mnóstwo radości:* w trakcie ich wizyty u nas w domu odbyła się taka wspólna kolacja dla naszych znajomych z okazji Mikołajek.

Ponadto, nadarzyła się niepowtarzalna okazja: moja koleżanka z Włoch Licia, z którą studiuje wybierała się do Salamanki na 3 dni na studencką uroczystość zakończenia tego roku tzw. Nochevieja. Niewiele myśląc ugadałam się z Justyna i po kilku dniach siedziałam z nią i 3 innymi dziewczynami w aucie jadącym do Salamanki, po drodze niechcący "zaliczyłyśmy" Madryt, przegapiłyśmy zjazd i tak to się kończy:)
Salamanka to niesamowite miasto, nie chcę się tutaj opisywać Salamanki, bo jest to niemożliwe. Powiem tylko o moich odczuciach...miasto magiczne:) gotyckie budowle, nieskończona ilość uliczek (które tak uwielbiam:P) i klimat (tam poczułam zimę, wiem wiem to okrutne, ale u nas w Murcii temperatura w dzień nie spada poniżej 15 st:D trudno jest tak od razu się przyzwyczaić) a tam tak po polsku:) jestem bardzo zadowolona z pobytu, pomimo nieplanowanej choroby i problemów z kartą płatnicza....






Naprawdę miałam nawet trudność z wyborem zdjęć:) ale namiastką nie da się nawet zachęcić do zwiedzenia...miasto urzekające, położone nad rzeką w której jest woda:) bo w Murcii to wiadomo...
A propos jeszcze wizyty Marysi i Szymka, namawiali mnie na pójście w góry...w końcu się odważyłam i efekt poniżej:)

I z ostatnich wieści...mieliśmy dzisiaj w mieszkaniu taką kolację bożonarodzeniową, tylko ja, Justyna, Benoit i Florence...kurczak pieczony, sangritka, muffinki i patatasiki:) nic dodać, nic ująć. Dobre humory i wychodzą takie oto głupie zdjęcia jak poniżej:p


Jak człowiek jest najedzony to mu różne rzeczy przychodzą do głowy... 

Widoczna na zdjęciu choinka to efekt wspólnych starań: Ben zakupił, my z dziewczynami zadbałyśmy o dekorację:)


Na koniec chciałabym życzyć wszystkim błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia, uściskać Was mocno, z ukłuciem żalu, że nie będę miała okazji podzielić się z Wami opłatkiem...

a to jeszcze szopka, jak jest u mnie na uczelni i która bardzo mi się podoba:)